Fugowanie, malowanie, łazienka i...meblowanie
Na wstępie chciałam przeprosić wszystkich czekających na nowy wpis za tak długą nieobecność. Będę przewidywalna i powiem, że wszystko przez gonitwę budowlaną :D Jak pisałam w poprzednim wpisie, kuchnia miała przybyć 7 czerwca. Dobrze czytacie - miała... niestety stolarz miał jakieś zawirowania, cyrki i inne takie, więc ostatecznie wszystko przeciągnęło się do 21 czerwca... nie żebyśmy nie byli frustrowani, ale jak widać tak to z fachowcami jest. Myślę sobie, że może po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni, bo jakoś nasze właśne obsuwy są znośniejsze niż czyjeś :))
Na zachętę wrzucę najpierw zdjęcie stanu obecnego kącika salonowego (jeszcze bez lampy) :) Kanapa zapakowana, czeka na czystość idealną :)
I standardowe - jak do tego doszło :) ??
Walka z fugowaniem!
Aż sami nie możemy uwierzyć w to, jak bardzo się u nas zmieniło :) Malowanie i wykańczanie niedoszlifowanych fragmentów gładzi zajęło nam sporo czasu. Wtedy całe mieszkanko było zafoliowane i aż odechciewało się robić. Tak właściwie zleciała większa część maja.
Ale po kolei. W ostatnim wpisie pokazałam Wam płytki i unarzekałam się na fugę z Atlasa. Zakup Mapei Brąz - okazał się dobrym wyborem, a pisak Mapei Fresca o tym samym kolorze pozwolił zażegnać zbyt jasne atlasowe fugi w kuchni (na szczęście nie położyliśmy ich na całości). Specjalnie to udokumentowałam, bo być może komuś z Was to pomoże.
Przed użyciem:
W trakcie nakładania (z prawej strony)
Świetna sprawa, jeśli nawet ktoś chciałby tylko odświeżyć swoje fugi. Pisak wchłania się w fugę i po chwili bez problemu można go zmyć z płytek, a z fugi nie schodzi. Dodatkowo wydaje się, jakby tworzył taką wodoodporną warstwę na fudze. Naprawdę fajna rzecz, za jedyne 16 złotych! Starczyło na całą kuchnię (co prawda nie jakąś duż 8m2) i jeszcze sporo zostało.
Poza tym działaniem wymieniliśmy paskudnego atlasa na mapei i wymieszaliśmy fugę dokładnie tak, jak podawał producent. Wyszło bardzo fajnie naszym zdaniem :) A tak wyglądała ta mega brudna praca, bleee :P
i efekt po wyschnięciu oraz wstępnym umyciu płytek:
Łazieneczka się dzieje!
Łazienki jeszcze nie skończyliśmy, bo zbliżający się deadline kuchenny zmusił Inwestora do łazienkowej przerwy i skupienia się na malowaniu i wykańczaniu salonu. Wcześniej jednak zaczął układać płyteczki w łazience. Najpierw wykonał hydroizolację specjalnym specyfikiem:
I tak sobie układał płyteczki:
Teraz już mamy trochę więcej płytek, ale inwestorka zawaliła i nie zrobiła foteczki :( w każdym razie łazienkę przystopowaliśmy i działaliśmy z salonem:
Salon się zrobił salonowy! :)
Najpierw trzeba było dociąć drzwi (łosie z nas i podczas wykonywania nadproży machnęliśmy się o 4-5 cm). Przybył wujek inwestorki z ekstra piłą i tak o to docinaliśmy drzwi:
A tutaj próbny montaż:
I malowanie! Najpierw oczywiście sufity, montaż halogenów i anemostatów, a następnie ściany. Zdecydowaliśmy się pomalować całość Beckersem Light Grey i to był świetny wybór.
Kanapa przyjechała nieco przed czasem, ale na szczęście dobrze zapakowana i w dwóch częściach, więc dość mobilna.
I na koniec zabawy z salonem została nasza ścianka cegiełkowa:
Całościowo i z naszym dębowym stołem wymarzonym przez inwestorkę :)
A tutaj efekt z lampami:
Więcej podzieje się w najbliższych dniach. W weekend Inwestor działa z płytkami, a ja bawię się z cegiełką - gdzieniegdzie trzeba uzupełnić otworki akrylem oraz zaimpregnować całość.
Przyszły tydzień biały montaż oraz kuchnia! Wreszcie :)
Pozdrawiamy serdecznie
N&T