Malowanie podbitki i suszarnia własnej roboty :)
W tym tygodniu Tomek ma drugie zmiany, więc praca na budowie wre rano. Ja na urlopie, także udzielam się malując podbitkę, a mój luby szaluje szczyt, co by ostatni wieniec wylać w sobotę.
Podbitka jest cudowna - pachnie sosną, jest gładziutka i urocza :) Tak, wiem, wiem, że przesadzam, ale cieszę się na to malowanie bo to zupełnie inna praca od ponurego i kurzącego na wszystkie strony betonowania.
Niestety po 10 zaczęło u nas padać i Tomasz musiał zaprzestać działalności na stropie, przy czym ja mogłam sobie w spokoju pod stropikiem malować :) Unarzekałam się jednak na brak miejsca - no bo gdzież mam te kilometry desek rozkładać?!
Wobec tej mojej rozterki - Tomek chwycił za piłę, wkrętarkę i obiecał przygotować niespodziankę. Miałam nie podglądać, no więc siedziałam cichutko, zerkając tylko co jakiś czas. Efekt jest suuper :) Zresztą co będę gadać, zobaczcie sami!
Suszarnia podbitkowa:
A tutaj podbitka z bliska:
I postępy w szalowaniu wieńca na szczycie:
Komentarze