Ostatni szczyt zalany, czekamy na więźbę
Ostatni szczyt zalaliśmy w sobotę. Najpierw trzeba go było porządnie zaszalować i ukręcić zbrojenia. Później z pomocą mojego taty wylewaliśmy betoniarkę, za betoniarką:
Jakby nie wyciąg elektryczny pożyczony od mohego dziadka, to byłoby bardzo ciężko. Taczki pełne betonu podpinaliśmy na specjalnych haczykach i mogłam z dołu sterować wyciągiem, zaś inwestor/wykonawca u góry odbierał ładunek :)
Mój tata za pomocą konstrukcji sznurek-haczyk wyciągał Tomkowi wiaderka z betonem na górę rusztowania, a on wlewał beton do szalunków.
W tym czasie ja napełniałam wiaderka na kolejną betoniarkę żwirem:
Dzisiaj miała przyjechać więźba, ale niestety panowie ze skłądu drewna zadzwonili oznajmiając, że będzie jutro. W związku z tym dzisiejsze popołudnie spędzimy na rozszalowywaniu wyschniętego już szczytu oraz na pracach malarskich naszej nadbitki.
Poza tym musimy w końcu skosić działkę, bo już straszliwie zarosła :)
Zrobiłam też w sobotę zdjęcie wyschniętej nadbitki:
Ciekawe, czy kolor przypasuje do Winchestera - mam taką nadzieję.
No i zdjęcie z piątkowego malowania:
NT
Komentarze